Pierwsze zawody z cyklu Vexa Skiroll Tour 2021r. na nartorolkach przeszły już do historii.
Niech ci, którzy nie przyjechali żałują. Każdy dojedzie do końca, kto jest w stanie zrobić to o własnych siłach. Nikt nie zwinie bramy z napisem meta, dopóki ostatni zawodnik nie przekroczy linii końcowej. Takie przynajmniej miłe odniosłem wrażenie.
Zawody zostały przeprowadzone sprawnie i bez jakichś specjalnych opóźnień. Szczególne brawa z mojej strony dla Marka Tokarczyka. Marek każdego zna i o każdym potrafi powiedzieć kilka zdań. Miło się go słucha, jak ciepło opowiada o zawodnikach.
Wjazd na przełęcz Sowigórską to naprawdę bajka. Zmagasz się z sobą i każdy kolejny krok wydaje się być ostatnim ale ty ciągniesz dalej i dalej. Kilometry uciekają wolno, jakby czas zwalniał. Przekraczasz niewidzialną barierę, wydawałoby się nie do pokonania. Ta trasa wyzwala ukrytą w głębi ciała energię i nie pozwala jej zaniknąć dopóki nie osiągniesz mety. A potem nieokreślona, nieokrzesana radość wylewająca się z ciebie niczym spływający górski wodospad. Bierzesz kilka głębokich oddechów i zastanawiasz się, czy to już naprawdę koniec? Nie ma nic dalej?
Tak to czułem, chociaż nie pierwszy raz wjechałem na szczyt. Uphill Gór Sowich jest magiczny i nie zrozumiesz go jeżeli sam go nie doświadczysz.
Wieczorne sprinty pokazały piękno tego sportu. Doprawdy z wielką przyjemnością spoglądałem na liderów. Na ich nienaganną technikę, której pewnie nigdy nie dostąpię. Moje największe uznanie.
Drugi dzień to Pętla Sowigórska.
Od rana chmury wiszą nisko. Zawodnicy opowiadają, że tu i tam pada.
Nas chyba też to nie ominie.
I tak się dzieje. Pół godziny przed zawodami lunęło. Marzenia o fajnej i bezpiecznej jeździe prysły jak bańka mydlana.
Padający deszcz utrudnił rywalizacje. Szczególnie na nawrotach było naprawdę niebezpiecznie. Na szczęście większych kraks nie było.
Stawka szybko się rozciągnęła. Faworyci pognali a pozostali spokojnie swoim tempem podążali do mety. Było ślisko. Miejscami wydawało się, że w mokrym asfalcie widzisz własne odbicie.
Brawa należą się wszystkim, którzy dojechali do końca.
I gdy ostatni zawodnicy dojeżdżali do mety, pogoda się diametralnie zmieniła. Wyszło słońce, asfalt z miejsca wysechł. Dwie godziny. Dwie godziny dzieliło wszystkich od pełni szczęścia i rywalizacji w komfortowych warunkach. Taki jest właśnie urok gór.
Trochę szkoda, że wszyscy zawodnicy na zakończenie nie otrzymali chociaż jakichś pamiątkowych dyplomów. 9km w tym 425 metrów przewyższenia dla liderów to pewnie żaden wyczyn, ale taka pamiątka dla mnie miałaby swoją wartość. I tylko dzięki podium w kategorii M5 nie wróciłem z niczym. Uphill Gór Sowich na nartorolkach to coś z czym warto się zmierzyć.
Dla mnie był to spory wysiłek. I jestem z siebie ogromnie dumny, że wjechałem na szczyt bez chwili zawahania czy przerwy na łyk wody. I to w czasie poniżej 1 godziny.
Pętla Sowigórska. Wydaje się, że wydłużenie jej byłoby w przyszłym roku krokiem w dobrym kierunku. Rywalizacja na pętli 5 kilometrów to dość ryzykowna sprawa. Miałem obawę, że któryś z dublujących mnie zawodników nie zachowa ostrożności i dojdzie do jakiejś kolizji. Dlatego na tych mijankach traciłem dodatkowo czas mając na uwadze swoje kości i nie do końca wyleczone urazy.
Czego zabrakło? Spotkania integracyjnego. Czegoś takiego jak na Swornych co by podkreśliło wyjątkowość imprezy. Wymiana doświadczeń to zawsze jakiś plus dla mniej obeznanych z tematyką. A nie wszystko można wyczytać w internecie.
Szkoda że kibiców było niewielu a ci co przyszli w dużej liczbie zjawili się przypadkiem.
I tylko żałować, że podobnych imprez nie robi się częściej i dla naprawdę prawdziwych amatorów, którzy czerpią z tego sportu wyjątkową satysfakcję.
Problem chyba w tym, że tych dobrych organizatorów jest jak na lekarstwo a oni się przecież nie rozdwoją. Nartorolki sportowe dają trochę inny rodzaj satysfakcji niż nartorolki terenowe. I doskonale się przy tym uzupełniają.
Postaram się za rok wrócić, może już z lepszą techniką. I tego sobie życzę. Jak i wszystkim, którzy podczas jazdy czują się jeszcze niezbyt pewnie. Poprawna technika to klucz, do każdych drzwi. Pozdrawiam. Do zobaczenia za rok.