Nartorolki Doliny Baryczy

Stowarzyszenie Nartorolki Doliny Baryczy

II Warszawski Wiosenny rajd na nartorolkach


Czy można Warszawę przejechać na rolkach terenowych, polubić a może nawet wręcz się w niej zakochać?
Ten rok to nowe wyzwania czekające na drodze, rajdy wylewające się niczym przepełniona wodą waza, więc przeżycia czegoś nowego nie mogłem sobie odmówić. II wiosenny rajd na nartorolkach był okazją do sprawdzenia się w nowych warunkach.
Pierwsze kilometry jedziemy schowani w cieniu drzew, które zielenią się nad głowami i przez które przebłyskuje słońce.
I gdyby ktoś pomyślał, że pojedziemy głównie po równych ścieżkach rowerowych to by się głęboko mylił. Główną atrakcją pod nogami terenowców był teren i to bardzo zróżnicowany. A jeżeli było już co innego, to wcale nie oznaczało, że jest lżej. Las Bielański i szutrowe trakty wzdłuż Wisły zmuszały do mocniejszego odbicia. A piesi i rowerzyści nie ułatwiali nam zadania w pokonywaniu nierówności z którymi zmagały się nasze kółka.


Ewa nasza organizatorka okazała się uroczą przewodniczką i co rusz raczyła nas opowieściami o Warszawie. Dowiadujemy się wielu nieznanych nam historycznych faktów. Odwiedzamy ciekawe miejsca i mamy okazje zobaczyć gdzie kto ze sławnych ludzi mieszkał lub mieszka nadal, nawet potykamy się o kamienicę jednego z bohaterów filmu „O dwóch takich co ukradli Księżyc” Niestety nikt nas tam nie poczęstował kawą.
Warszawa da się lubić bo jest różnorodna i można na rolkach dojechać do samego centrum i na chwilę przysiąść i przyjrzeć się miastu z bliska.
Gęsty tłum wokół nas. Palące słońce na niebie wypchnęło ludzi z domów i gdziekolwiek jesteśmy nie jesteśmy sami. Okoliczne trawniki pozajmowane, szukających piknikowej atmosfery, rozanielonych przybyszów ze świata ciągłej pogoni za…kasą.
Budzimy sobą zainteresowanie ale to dla nas żadna nowość. Czasami padają w naszą stronę pytania a my grzecznie wyjaśniamy…. z ust sypie się chwilami odpowiedź ”Tak, nasze rolki mają silnik”


A ten silnik to nogi i w ciszy pracujące mięśnie wypracowane tysiącami przejechanych kilometrów i litrami wylanego potu.
A potem dalej, bo gdzieś za zakrętem czekają ostre zjazdy i tu trzeba się wykazać nie lada kunsztem. Może lepiej ostrożnie na hamulcu, bo zmęczenie jazdą rośnie i o upadek nie trudno? Dla większości z nas nie ma mowy aby to odpuścić. Jeden za drugim mkną w dół. Większość na nogach z okrzykiem radości na ustach zatrzymuje się czasami nad krawędzią…uskoku.
Są też na naszej trasie różne inne nie zawsze miłe wydarzenia. Upadki, łamiące się kije i wybuchające opony, ale to wszystko elementy skajkowego świata z którym jesteśmy obeznani jak z własnym bratem lub siostrą. Ten świat jest dla nas wyrozumiały i oddaje nam w zamian to co najlepsze.
Warszawa da się lubić, bo na niebie cały czas słońce. Woda z butelek ucieka jakby ktoś ją jeszcze w plecakach wypijał. Dobrze że na trasie kilka miejsc, gdzie można uzupełnić zapasy.
I jedziemy dalej, wciąż dalej klucząc zawiłą serpentyną po ulicach miasta. Nasza przewodniczka co jakiś czas zbiera nieco rozciągniętą grupę by potem znów zrobić nieco zamieszania na ulicach Warszawy.
Licznik kilometrów wolno zbliża się do 50-ciu. Nogi jeszcze niosą, chociaż osłabione szutrową zaprawą i kurzem, sypiącym się z pod naszych nóg.


W końcu trafiamy na plan filmowy. Na ścianie pobliskiego budynku zwisa długa niemiecka, wojenna flaga a wokół poprzebierani statyści. Dowiadujemy się, że gdzieś w Warszawie szukają do filmu rolkarzy! Płacą 300 zł! Ale czy takich jak my?
Dojeżdżamy wkrótce do mety naszego rajdu. Wszyscy zadowoleni z pozytywnie spędzonego czasu a zmęczenie łagodzone jest przez uśmiech na ustach. Pora wracać do domu i zregenerować nasze nadwątlone siły.
Przez kilka następnych dni II Warszawski Rajd Wiosenny na nartorolkach temat będzie w nas wciąż często wspominany i analizowany. Jedno mogę już teraz powiedzieć. Było odpowiednio ciężko dla kogoś takiego jak ja, który jeszcze nigdy w życiu nie przejechał tylu kilometrów w terenie. Wszyscy poradzili sobie doskonale, mimo dość wymagającej trasy.
I pewne jest to, że „Warszawa da się lubić. Tu szczęście można znaleźć. Tu serce można zgubić” jak brzmią słowa piosenki którą śpiewał Adolf Dymsza.
Do zobaczenia Warszawo na kolejnym rajdzie. Ogromne brawa dla Organizatorów RollAdventure.

Zobacz również: Sprzęt do jazdy na nartorolkach