27.02.2022r. Trasę Wołów-Lubiąż-Wołów na rolkach terenowch skike 200mm. Fajna urozmaicona z rekomendacją na niedzielny trening. Poniżej relacja z jednego towarzyskiego spotkania w 2022 roku.
Jak niedziela to tylko na rolkach. Jak przygoda to tylko na rolkach.
Dziś plan jest taki. Jazda z Wołowa do Lubiąża ścieżką rowerową i powrót szosą tak by zamknąć pętle.
Jak to w życiu bywa zawsze pojawić się może nieoczekiwana przeszkoda.
Wsiadam do samochodu. Moje oczy wyłapują obraz lewego koła. Brak powietrza. Uff. I co teraz? Nie ma czasu na dłuższą analizę. W kilka chwil znajduję rozwiązanie. Telefon do zięcia i udało się załatwić drugi samochód. Dzięki Dawid. Moje weselne przemówienie nie traci na aktualności. I tak trzymać.
Pół godziny spóźnienia ale pędzę już do Rafała.
Pogoda miała być lepsza. Temperatura niemrawo sięga dwóch stopni Celsjusza. Na niebie zawieszona mgła skutecznie blokuje słońce. Z utęsknieniem spoglądamy w niebo spragnieni chociażby jednego promyka.
Pierwszy odcinek bajeczny. Jedziemy po śladzie dawnej linii kolejowej Wołów-Lubiąż. Dookoła pola i lasy. To miejsce jednak dopiero od wiosny do jesieni nabiera swojego kolorytu.
Chwilami nad nami taka cisza, że słychać bicie własnego serca. Czyżby ludzie wymarli?
Rafał początkowo niemrawy po pierwszej dziesiątce łapie wiatr w żagle i muszę go gonić.
Ścieżka rowerowa urywa się jakiś kilometr przed Lubiążem. Inwestorom kilka lat temu zabrakło funduszy by ją doprowadzić do końca. No cóż takie życie. Jednak dla nartorolek skike to żadna przeszkoda.
Przemykamy więc dalej wąskim błotnistym przesmykiem. Przed nami jeszcze kilkaset metrów brukowanej drogi, ale to chyba już koniec drogowych niespodzianek.
I miałem racje. Potem jest już tylko lepiej. Lub jak kto woli trudniej.
Za Lubiążem zaczynają się pagórki. Droga to wznosi się to znów opada a lekki zimny wiatr przenika gdzieś pod kilka warstw odzieży.
Pędzimy jednak dalej planując już tu przyjazd gdy będzie po prostu cieplej.
Do samego Wołowa jedziemy już po równej asfaltowej nawierzchni. Po za kilkoma wyjątkami, gdy musimy pokonać odcinki które nie wiele odbiegają jakością od kocich łbów.
Mamy też chwilę odpoczynku. Piwko w napotkanym barze, jako nieodzowny element każdego rajd być musi.
Tak sobie pomyślałem, że sklepy czy bary z piwem chyba celowo powstają na skajkowych ścieżkach, aby sprostać naszym oczekiwaniom.
Przed nami ostatni odcinek. Braki kondycyjne dają się we znaki, ale to przecież początek roku. Nadrobimy.
W końcu zamykamy pętle. Uśmiech z twarzy nie schodzi, chociaż jest też grymas złości na twarzy Rafała. Małe „bum” to jednak nic w porównaniu do spalonych tysiąca kalorii.
Trasa jaką dziś zrobiliśmy ma swój potencjał. Było tu wszystko co lubią skiki na kołach 200/50mm, ale nie koniecznie… ja sam. Staram się jednak już mniej marudzić gdy napotykam trudną nawierzchnię lub warstwę zbutwiałych liści pod nogami.
W każdym razie na pewno tu wrócimy. Może w większym towarzystwie.
Bo jazda na rolkach terenowych to sport towarzyski i należy szukać okazji by jak najczęściej jeździć w większej grupie.
Optymistycznie pozdrawiam.