Stowarzyszenie „Nartorolki Doliny Baryczy” ma już za sobą oficjalną, zimową prezentacje, chociaż tych akcentów zimowych było niewiele.
Jarmark Bożonarodzeniowy w Wąsoszu powitał nas deszczem i w ten sam sposób pożegnał. Z tą różnicą że na koniec w świetle strzelających w niebo iskier ognia czyli wieńczących wieczór pokazów.
Przed lokalnym amfiteatrem wita nas pod nogami stopiona breja śniegowego błota a nad głowami ciężkie deszczowe chmury. Z niepokojem spoglądamy w niebo i wręcz błagalnie prosimy o trochę słońca.
Wąsosz bez regularnych tradycji Jarmarkowych więc rozkładamy swoje stoisko pełni obaw, czy w taką pogodę i stojąc gdzieś na uboczu wzdłuż płynącej Baryczy, ktoś zechce przyjść i przystanąć przy naszym stoisku.
Na tle budzącego grozę, pordzewiałego pobliskiego mostu kolejowego pojawia się jednak błękit nieba a na południowej stronie nieba nieśmiało prześwituje słońce.
Nasze stoisko w końcu wystrojone, oświetlone świątecznym blaskiem i ogrzane parasolem grzewczym, który ociepla nasze zziębnięte ręce. Wyroby przygotowane przez nasze cudowne dziewczyny zajmują całą przestrzeń stołu. Pełno na nim pierników z logo Stowarzyszenia, kokosanek i słodkich mikołajków.
Wszystko wygląda elegancko i apetycznie. Obok rozłożone stoisko z nartorolkami prezentuje się również okazale.
Ale nie tylko my tu jesteśmy. Są i inni prezentując swoje nie tylko świąteczne wypieki ale i rękodzieła, które w niejednym wzbudzają podziw. Każdy z nas się mocno napracował, by teraz zebrać owoce swojej ciężkiej pracy.
Okoliczni mieszkańcy tego cudownego regionu, pełnego przyrodniczych atrakcji nie zawodzą. Ludzie pojawiają się z lewa i z prawa. Z uśmiechem witamy wszystkich a nasz Mikołaj swoim dźwięcznym dzwoneczkiem sprawia, że spojrzenia kierują się w nasza stronę. Dzieci wyciągają z mikołajowego worka cukierki a dorośli z zainteresowaniem spoglądają na nasze wyroby.
Nie sposób nie zauważyć nartorolek i ciekawość przezwycięża nieśmiałość. Nasz kolega Maciej w sposób zajmujący stara się wyjaśnić na czym polega jazda na nartorolkach i że warto samemu zgłębić arkana tego wyjątkowego sportu. A potem mknie samotnie wśród ludzi wzbudzając w nich podziw swoją płynną, nieskazitelną jazdą.
Gdzieś obok rozbrzmiewa muzyka, wprawiając wszystkich w świąteczny nastrój. Dzwoneczek cały czas dzwoni, święty Mikołaj przemierza Jarmark i przywołuje kolejne osoby a cukierków w worku ciągle ubywa.
Powoli zbliża się wieczór. Światełka na naszym namiocie coraz lepiej widoczne, parasol grzewczy wyrzuca w szklanej tubie coraz wyższe płomienie, przez co chłód dnia nie jest tak dotkliwy.
A na koniec pokaz ognia i w górę wzbijają się iskry i płomienie rozświetlając ciemność wśród rozpylonego dymu pachnącego skrzącym się letnim ogniskiem.
Niebo tymczasem zdaje się nie mieć już dla nas więcej cierpliwości. Powraca deszcz , gasząc rozdmuchane wirujące obok nas iskry ognia.
Pora wracać do domu. Jarmark dobiega końca. Ludzie wolno się rozchodzą, ale jest jeszcze do zjedzenia bigos a do wypicia grzane wino. Kto może sięga po miskę lub kubek bo warto swoje głowy rozbudzić jeszcze na chwilę, by przetrawić wszystko to co się dziś wydarzyło.
Znikają stoiska, gasną lampki, żelazny most zginął w ciemności a o ziemię uderzają coraz większe krople deszczu. Do widzenia Wąsosz.