Czasami jest tak, że wystarczy jeden niepoprawny ruch a po plecach przechodzi prąd bólu. Wtedy czujesz jak uginają się pod tobą kolana i nie jesteś w stanie zrobić ani kroku. Dotąd dostępny zewsząd świat dla ciebie pryska w nicość, staje się iluzją w której za wszelką cenę chcesz znów zaistnieć.
I wtedy zastanawiasz się, czy kiedykolwiek to minie. Co zrobiłeś nie tak, że twój organizm tak zareagował? Nie zrobiłeś przecież żadnego gwałtownego ruchu, nie dźwignąłeś ciężaru. Tylko próbowałeś chylić się po leżący papierek.
Ból kręgosłupa to „ Pan Ktoś” z kim musisz się zaprzyjaźnić, jeżeli chcesz przetrwać. Inaczej ten ktoś sponiewiera cię tak, że stracisz ochotę na jakąkolwiek aktywność. Bierzesz tabletki, zastrzyki, masujesz ciało a on i tak ma to wszystko za nic i męczy cię dzień i noc, noc i dzień…
Mój przyjacielu- starasz się szeptać- Idź sobie gdzieś i najlepiej nie wracaj.
Ktoś ci powie „SKS” Ty się jednak z tym nie zgadzasz i gdy tylko ból częściowo mija, zakładasz nartorolki. I ostatni akcent bólu rozbijasz kijami o asfalt i zalewasz własnym potem.
I tak zapominasz o tym wszystkim co było, bo nie chcesz pamiętać. Zapominasz o tym, że przecież jeszcze dwa dni temu nie mogłeś się schylić nad umywalką, zawiązać butów a grymas bólu nie schodził z Twojej twarzy.
Jestem daleko od tego, by mówić, że jazda na nartorolkach to panaceum na wszystko. Że to złoty środek na Twoją sprawność. Bo tak nie jest. W jakiś jednak magiczny sposób to działa lub chcesz wierzyć i wierzysz, że to działa.
Ból nigdy nie przychodzi po treningu. Chyba, że jest to ból zmęczonych mięśni. To taka „pani Ktosia” z którą już dawno się dogadałeś i nigdy na nią nie narzekasz. Pokochałeś ją jak własną córkę.
Ruch, pokonuje ból, uśmierza go i wzmacnia ciało. I to wzmocnione ciało, mięśnie pobudzane do ciągłego wysiłku są tym czego potrzebujesz. To rehabilitacja. Zdrowa rehabilitacja.
Zapytałeś lekarza? Nie wiele ci powiedział prawda? Jasne, który ortopeda czy neurolog jeździ na nartorolkach. Albo zniechęci cię do jazdy, albo i tak nie powie nic mądrego.
Najważniejsze to słuchać swojego ciała. Wsłuchiwać się w jego głos i robić to co ci podpowie. A wydruk rezonansu kręgosłupa potraktować jakby nie był Twój, ale tego pana w lustrze. Tego cierpiącego. Ty mu ręki nie podasz.
Tylko ta jazda w terenie to nie Twoja bajka. Tak naprawdę to nie wolno ci tego robić, ale i tak starasz się to ignorować. Tak po cichu, aby nie obudzić pana „Ktoś”
Ale kiedy widzisz czarny równy asfalt, to niczego więcej Ci do szczęścia nie brakuje i nartorolki szumią na twoich nogach. Czujesz wiatr we włosach, siłę, radość, moc spełnienia.
W ferworze walki przewracają się najlepsi. Bierzesz je pod uwagę, bo ryzyka nie da się wyeliminować. I nikt Ci z pod nóg nie zamiecie kamieni. Są zdradliwe, podstępne i wredne. Zjawią się pod Twoimi nogami w najbardziej nieodpowiednim momencie. Musisz się bać nawet tych malutkich.Co wtedy? Hamulec, jeśli go posiadasz nie wiele pomoże. W każdym razie kask na głowie obowiązkowo.
Masz ułamek sekundy aby zastanowić się w jaki najmądrzejszy sposób upaść. Twoje nartorolki przez chwilę szybują gdzieś obok niczym dron. I czasami kończy się jedynie na obitych kościach.
No cóż. Wracasz też z podartymi spodniami z zakrwawionymi kolanami. Te historie czasami przywracasz do życia leżąc w wannie i oglądając mapę blizn na swoich kolanach.
I uśmiechasz się szeroko bo ta krew nie była wylana nadaremnie.