Słońce nieśmiało wyłania się zza wysokich drzew z wolna oświetlając oplątaną bluszczem basztę. Jeszcze panuje cisza, przerywana jedynie odgłosami parkowej kukułki która przywołuje dzień do życia. Ale to wszystko za chwile się zmieni.
Już po chwili przy ceglanej ścianie pałacowych ruin wyłaniają się nartorolkarze a za nimi rowerzyści starsi i młodsi. Wszyscy gromadzą się by aktywnie i charytatywnie spędzić ten dzień. Tak właśnie to wszystko się zaczęło.
Rajd nartorolkarzy i rowerzystów w Dolinie Baryczy w tym roku miał szczególny wymiar- jechaliśmy dla Piotra Truszkowskiego by pomóc mu w powrocie do zdrowia. Sprzyjały nam na niebie dobre anioły, które czuwały nad nami na każdym kilometrze.
Wieści o naszym rajdzie niczym echo rozeszły się nie tylko po okolicy i byliśmy pewni, że plac przy baszcie wypełni się ludźmi. Nartorolkarze przyjechali z całej Polski, nie zawiedli tutejsi rowerzyści, bliżsi i dalsi znajomi Piotra a także całkiem obcy, których wezwała potrzeba chwili.
Na każdego przed startem czekała niespodzianka. Skromny pakiet z drobnymi upominkami oraz dyplomem za udział w rajdzie, który z pewnością będzie miłym wspomnieniem naszego spotkania.
Był i Żmigrodzki smok a część trasy pokonał z nami burmistrz Żmigrodu Robert Lewandowski. Wsparcie gminy w tym wydarzeniu było dla nas bezcenne.
Pogoda jak zwykle dopisała i słoneczna aura nie zawodziła przez większość trasy. Uczestnicy mogli cieszyć się pięknem Doliny Baryczy a kilku z nich miało okazję zobaczyć te widoki po raz pierwszy.
Piękne klimaty regionu udzielały się wszystkim. Długi czas jechaliśmy wsłuchani w odgłosy żab dochodzące z rozlewisk rzeki a nad naszymi głowami przelatywały majestatyczne łabędzie. Na stawie Jamnik mieliśmy okazje zobaczyć zgromadzone stado czapli białej. Takie widoki można zobaczyć tylko tu w Dolinie Baryczy gdzie przez większość czasu przemawia przyroda. Jazda na takim rajdzie ma swoisty wspaniały wymiar. Integrujemy się z przyrodą i łagodzimy własne spojrzenie na świat.
Nasza 60 kilometrowa trasa wiodła wzdłuż Baryczy, jej wielu kanałów i dopływów. Dolina Baryczy słynie z wielu gniazd bocianich więc i takie pojawiały się na naszej drodze. Zresztą trudno wymienić wszystko to, co nam dobrego się przytrafiło. Po prostu tu trzeba być. Ta kraina żyje o każdej porze roku i za każdym razem oferuje coś innego.
W trakcie rajdu mieliśmy krótsze i dłuższe chwile odpoczynku, podczas których uzupełnialiśmy energie. Pysznych kanapek, ciasta i wody dla uczestników było sporo. Była nawet słynna czerwona oranżada, której smak pamiętają jeszcze z dzieciństwa najstarsi uczestnicy rajdu. Bilans energetyczny z całą pewnością wyszedł na plus.
Czas nas gonił więc jechaliśmy wciąż dalej i dalej drogami lepszymi lub gorszymi, poprzez piach i drogi szutrowe, gdzie drobne kamienie sypały się z pod nóg.
Gdzieś tam na niebie w którymś momencie niebo się ściemniło, spadło nawet kilka zabłąkanych kropel wody, ale deszczowo-burzowe chmury szczęśliwie nas ominęły.
Trasa technicznie nie była zbyt trudna, ale dystans 60km dał znać o sobie. Z całą pewnością nie był to jednak trud stracony a wręcz przeciwnie wszyscy wracali z bagażem pozytywnych wrażeń.
Naszego bezpieczeństwa na całej trasie strzegli strażacy z OSP Korzeńsko, abyśmy bezpiecznie przejechali przez bardziej ruchliwe odcinki trasy.
Po rajdzie większość nartorolkarzy zjawiła się w pizzerii Questo by podziękować sobie za spotkanie i zregenerować siły przed powrotem do domu. Był z nami również Piotr, który cały czas rajdu towarzyszył nam jadąc w samochodzie technicznym. Tym bardziej należy mu się uznanie za to, że wytrwał do samego końca.
Cieszymy się bardzo, że wszystkie elementy rajdu zgrały się ze sobą. Nasze puszki zapełniły się po samą górę z czego jesteśmy ogromnie dumni. Ale to wszystko dzięki tym wszystkim, którzy byli z nami nie tylko ciałem ale i duchem. Nasze młode Stowarzyszenie będzie się starało wciąż podnosić sobie poprzeczkę, aby kolejne spotkania były jeszcze bardziej dla was wszystkich intrygujące.
Rajd się zakończył, ale nasza pomoc dla Piotra trwa nadal. Zbiórka pieniędzy na zrzutka.pl jak i licytacje wciąż czekają. I potrwa to tak długo jak to będzie konieczne i jeden dzień dłużej.
Do zobaczenia za rok na kolejnym Rajdzie w Dolinie Baryczy, bo rzeka Barycz nie zniesie zbyt długo naszej i waszej nieobecności.
Dziękujemy wszystkim którzy nas wsparli, ale o was będzie osobna opowieść. Bo o dobrych sercach trzeba mówić jak najczęściej.