Nartorolki sportowe i terenowe Rawicz

Grand Prix Polski na nartorolkach- 2022r.


Góry Sowie. Nigdy nie wiesz jaka niespodzianka tu na Ciebie czeka.
Deszcz i mgła. Potoki spływającej wody pod nogami. Pochyłe śliskie zakręty i cały czas pod górkę 9 km i ponad 400 metrów przewyższenia.
Lekko nie było. Większość ubrana jak na codzienny trening przy super pogodzie. Ale po cóż deszczowe kurtki skoro woda i tak potrafi przeniknąć wszędzie. I jest wszędzie. Spływa po tobie i mruczy wesoło „Singing in the rain” I w jej rytm trzeba zatańczyć. Na nartorolkach.

Kółka toczą się szybko, rozpryskując na wszystkie strony girlandy wody. Przemoczone buty coraz cięższe ciążą niczym granitowy głaz. Nie ma czasu na jakąkolwiek nudę. Potoki wody spływające niczym rwąca rzeką co jakiś czas przecinają drogę i najchętniej by cię z sobą zabrały. Ale ty się nie poddajesz.


A potem już wyżej pojawia się gęsta mgła. Jakiś głos szepce aby się zatrzymać i wsłuchać w stukot kropel wody i w tą leśną górską ciszę.
Ale trzeba piąć się wyżej i wyżej. Aż do samego końca gdy czeka na ciebie doping i powitanie na mecie.
Deszcz jakby zanika. Ponura mgła spływa po drzewach i twarzach stojących ludzi niczym dym wystrzelonych fajerwerków. To już koniec morderczej wspinaczki.
W schronisku czeka gorąca herbatka i można zdjąć z siebie przemoczone ubranie. Jaka ulga i przyjemnie rozpływające się ciepło. Lekkość i zadowolenie pojawia się na twarzy i można by tak raz jeszcze pod górę. Sam nie wiem dlaczego w tym uphillu tak się zakochałem.
Marek uwija się jak w ukropie organizując w ciasnym pomieszczeniu ceremonię dekoracji najlepszych. Potem dyplomy, zdjęcia, gratulacje dla wszystkich którzy ukończyli jazdę.
I pierwsze miejsce w kategorii M5. Dyplom cieszy, ale… Zapytajcie ilu nas biegło stylem dowolnym… Zdjęcie odpowie wam na to pytanie.
Tak było w Pieszycach. Zupełnie inaczej niż w ubiegłym roku.
Sprinty po wodzie
Popołudniowe sprinty zapowiadały się w lepszej pogodzie. Na moment deszcz przestał padać. Jednak to było tylko takie chwilowe uśpienie naszej czujności. Z czasem zaczęło siąpić. A jazda na takiej nawierzchni w sprintach to naprawdę duże wyzwanie. Niektórzy nie ryzykują i sprint na 200 metrów pokonują z dużą ostrożnością. Inni bardziej doświadczeni prują co sił w nogach.
Schowany pod parasolem z czasem czuję że to nie wiele daje. Deszcz przesiąka buty i spodnie. Nie jest komfortowo. W jednej ręce aparat w drugiej parasol. W końcu odpuszczam. Trzeba wypocząć przed jutrzejszym dniem.
Pojedynek z wiatrem
Czy kiedyś w Pieszycach i Dzierżoniowie pogoda dogodzi uczestnikom każdego dnia?
Zaczynam w to wątpić. Zapowiada się jednak cudowna niedziela. Na niebie słońce. Jakby ktoś czarodziejską mocą zdmuchnął z nieba wszystkie chmury.
No właśnie zdmuchnął chmury, wstawił słońce ale pozostawił wiatr. Ale co tam przecież jechało się już w taką pogodę nie raz.
Tak. Ale nie na zawodach, gdy nie ma czasu na odpoczynek.
Początkowo jest ok. Ten wiatr aż tak nie przeszkadza, ale z każdym kolejnym nawrotem jego siła rośnie. Na odkrytej przestrzeni potrafi kije wyrzucać na boki. Niektórzy jadący w grupie kryją się za sobą wykorzystując prawa fizyki. Ci którzy jadą samotnie o tunelu przyjemności mogą zapomnieć. Czujesz się związany liną, jakbyś ciągnął za sobą ciężką oponę.
W pętli Sowigórskiej zmuszony jestem jechać w zimowych butach i to nie pomaga. W połowie trasy czuję ból zdartego naskórka na palcu. Każdy krok od tej chwili to stąpanie na desce pełnej gwoździ, którą próbujesz omijać lawirując palcami w butach gdzie nie ma kompletnie miejsca aby uciec od bólu.


Ostatnie 2 kilometry to już próba przetrwania i dojechania do mety. Ale udaje się i to jest najważniejsze.
Zapytany późnej czy przyjadę za rok, odpowiadam, że oczywiście. Byłem tu drugi raz i zawody w Górach Sowich mają swoją magię. Tą magią są ludzie i poczucie, że każdy który tu startuje jest ważny i tworzy jakąś historię.
Czy może być bardziej ekstremalnie? Chyba może, ale odłóżmy te gdybania w nicość. Gdyby było łatwo nie było by o czym mówić i czego wspominać. A tak ten rok na pewno zapamiętam na długo.
I tak opowieść o nartorolkowych zmaganiach w Pieszycach i Dzierżoniowie się kończy. Organizatorzy spisali się na medal. Oczywiście zawsze może być lepiej. Zawsze może być więcej cennych nagród. Zawsze może być więcej sponsorów. I zawsze może być nas wszystkich więcej.
Tak czy inaczej do zobaczenia za rok. I oby było jeszcze ciekawiej.